Nie wiem, czy oglądaliście Państwo film (świetny) pt: Cristiada. Można go obejrzeć, na przykład tu
http://www.cda.pl/video/14279166. Ruch powstał samoistnie, a jednak zaistniała konieczność, żeby ktoś objął przywództwo, bo wszystko poszłoby na marne. Tak się stało. Generał, który zdecydował się na to, nie był osobą wierzącą (były jego żona i córki), ale był człowiekiem szlachetnym i doskonałym, doświadczonym strategiem, który się zresztą nawrócił :-).
Państwo "roninowie" wiedzieli i akceptowali ideę Stowarzyszenia PRZED spotkaniem, na którym zostało ono powołane i przegłosowane! Wiedzieli, bo były na ten temat rozmowy. Najlepiej będzie, jeśli poniżej przytoczę wymianę korespondencji z sekretariatem RKW, ponieważ, oprócz zamieszczenia tego watku tutaj, przesłałam go również mailem. Warto, żebyście się Państwo mogli z ta korespondencją zapoznać:
1/ Mój mail o treści tożsamej z powyższym wątkiem (z dnia 26/06/2015)
2/ Odpowiedź z adresu sekretariat@ruchkontroliwyborow.net z dnia 26/06/2015, podpisana przez Pana Arkadiusza Nowakowskiego, o następującej treści:
"Szanowna Pani,
Dziękujemy za zabranie głosu w dyskusji.
Podobnie jak Pani, jesteśmy zwolennikami aktywizacji społecznej, dzięki której naprawimy Polskę.
Wielu z nas deklaruje się także jako "mohery", które doceniają wartość Modlitwy Różańcowej.
Byliśmy na zjeździe w Częstochowie, na własne oczy widzieliśmy do czego doszło. Pewne granice zostały przekroczone. Właśnie dlatego nie możemy tego zaakceptować.
Wolna wola, którą mamy od Boga Ojca daje nam prawo do postępowania zgodnie z własnym sumieniem. Skorzystaliśmy z tego prawa.
Pozdrawiam
Arkadiusz Nowakowski"
3/ Mój mail (odpowiedź) z dnia 28/06/2015
"Dziękuję za odpowiedź.
"Na własne oczy widzieliśmy, do czego doszło"...to, mianowicie do czego doszło? Doszło do tego, że Państwo doskonale wiedzieliście, że będzie powoływane Stowarzyszenie. Wiedzieliście, a w swoim Oświadczeniu pozorujecie kompletny brak wiedzy o tym. To niestety rzuca na Was cień, potężny cień. Nagle staliście się zwolennikami czysto społecznej, oddolnej inicjatywy, nie ubranej w żadne formuły prawne!? Dlatego, że Stowarzyszenie powołane w wyniku głosowania, nie będzie na Waszych warunkach?? Jak długo jeszcze w naszym kraju będą utrącane wszelkie czysto katolickie inicjatywy??? Jak długo? Mnie akurat nie zmylą opowieści o Bogu, wolnej woli i sumieniu. Już nie, a napewno nie w tym przypadku. Zbyt długo obserwowałam Pana Marcina Dybowskiego, by dać wiarę komukolwiek, kto podważa Jego kompetencje i kryształową uczciwość. Zresztą, powtarzam raz jeszcze; oszukaliście ludzi stwierdzeniem, że zostaliście zaskoczeni sytuacją. To gwóźdź do trumny, proszę Szanownego Pana. Oczywiście, macie Państwo wolną wolę, a ja Panu powiem coś jeszcze: Wola Matki Bożej Częstochowskiej jest po stronie Pana Marcina i Ona będzie Go wspierać. To pewne. Warto byłoby zgiąć dumne karki i zakończyć ten żałosny teatr. Dla dobra Polski!
Pan Józef Orzeł...ok, wiele robił, ale...był jednym z wielu, takich, nie do końca pewnych (czy nie występował w przeszłości przeciwko rządowi mec Olszewskiego?). Pani Ewa Stankiewicz...dzielna dziewczyna, ale taka jakby uległa w niektórych sytuacjach, wobec niektórych jednostek (patrz Pan od Gazety Polskiej). To wszystko sprawia, że nie jestem zaskoczona obecną sytuacją. Od Pana J Orła nie spodziewam się pokory, raczej, obym się myliła, ale Pani Ewa, kto wie? Szkoda by było, gdyby dała się dalej wodzić za nos, w kompletnie złym kierunku. Pan Dybowski zrzekł się przecież jakichkolwiek funkcji we władzach Stowarzyszenia, więc władza była, na wyciągnięcie ręki.
Dodam na koniec, że nie jestem rodziną, ani nawet bliską znajomą Pana Marcina D. Znam Go z Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę. Właściwie z widzenia. Widzę też, i wiem (część czytałam), jakie książki wydaje Jego Wydawnictwo ANTYK. To wszystko.
Pozdrawiam,
Teresa Juarez-Turska "
Pewnie niektórych z Was zniechęci to, że skupiam się na wątku wiary, stawiając go na pierwszym miejscu. Owszem, tak jest, a to dlatego, że sytuacja w naszym kraju i na całym świecie jest już na tyle zaawansowana w złu, że ludzkimi siłami nie zdołamy tego zła pokonać! Nie zdołamy! Zresztą, zawsze, tylko "trzymając za rękę" Jezusa, możemy czuć się spełnieni i bezpieczni, czy ktoś w to wierzy, czy nie. Musimy dać z siebie wszystko, odkładając osobiste ambicje do kiszeni i dużo się modlić! Jeśli nie zrobimy tego teraz, to jesteśmy zgubieni, wszyscy.
Niech tam, mam w nosie, że jeden czy drugi pomyśli o mnie, że histeryzuję lub mam coś nie po kolei pod sufitem